We wrześniu, jeszcze przed końcem wakacji, spełniliśmy jedno z moich hawajskich marzeń i wybraliśmy się na punkt widokowy Tantalus w Honolulu. Pożyczyliśmy samochód i ruszyliśmy w górę krętą drogą prowadzącą przez tropikalną dżunglę. Kręte zakręty, wysoka roślinność i wrażenie, że jedziemy przez zielony tunel, coś niesamowitego. W tle akurat leciała piosenka Bruno Marsa, a że jestem jego fanką, to był idealny moment, jakby ktoś dopasował wszystko pod nastrój.Na szczycie zobaczyliśmy panoramę Honolulu, która naprawdę wyglądała jak obraz, ocean w odcieniach turkusu, jasne plaże, miasto rozciągnięte między górami a wodą. Nie jestem pewna, jaka dokładnie była temperatura tego dnia, ale we wrześniu na Hawajach jest tak przyjemnie, że nawet jeśli słońce grzeje, to lekki wiatr sprawia, że człowiek czuje się komfortowo.Najlepsze było to, że nie musieliśmy nikogo prosić o zdjęcie. Podeszła do nas kobieta i sama zaproponowała, że zrobi nam fotografię na tle panoramy. Poprosiła, żeby mój mąż zrobił dłonią znak „Aloha” i wytłumaczyła, że lokalnie to symbol życzliwości, luzu i dobrych emocji.Hawaje robią ogromne wrażenie także od tej bardziej luksusowej strony. Honolulu wygląda momentami jak miasto z futurystycznego katalogu. Wysokie szklane budynki, eleganckie hotele i zadbane ulice, po których jeżdżą same ekskluzywne samochody. Widać, że to jedno z najbardziej prestiżowych miejsc w USA. Nie bez powodu mówi się, że to najdroższy stan w całych Stanach Zjednoczonych. Wszystko sprawia wrażenie dopracowanego, drogiego i stworzonego z rozmachem.Tego samego dnia trafiliśmy jeszcze na paradę i prawdziwy amerykański piknik. Ludzie rozkładali koce i krzesła na trawie, jedli hamburgery, jakieś lokalne przekąski i widać było, że to dla nich ważne wydarzenie. Był pokaz zwierząt, tradycyjne tańce hawajskie i śpiewy wszystko autentyczne, kolorowe i pełne energii. Dzień zapamiętamy na długo, bo połączył w sobie przyrodę, kulturę i takie drobne momenty, które zostają w pamięci.
piękne, słoneczne kadry
OdpowiedzUsuń