Niedawno wróciliśmy z podróży poślubnej, którą spędziliśmy jak już wiecie z tytułu na Seszelach. Kraj ten posiada aż 125 wysp, a nam udało się w 7 dni zwiedzić 3. W dzisiejszym wpisie chciałam wam przybliżyć nasz pierwszy przystanek, wyspę Praslin, a w kolejnym poście pojawi się La Digue oraz Mahe.
Aby dostać się na wyspę Praslin, musicie wybrać prom lub samolot z Mahe. Z własnego doświadczenie wiem, że wyprawy promowe nie należą do najprzymniejszych tym bardziej jak ma się chorobę morską. Fale na Oceanie Indyjskim potrafią być ogromne, a cena za taką "przyjemność" wynosi €50 od osoby w jedną stronę. Aby zabukować wyprawę promem należy wejść na stronę: catcocos.com.
Koniecznym przystankiem na wyspie Praslin jest plaża Anse Georgette. Wstęp na plażę nie jest płatny, ale trzeba dzień wcześniej pamiętać o zapisie na listę, liczba osób na plaży jest ograniczona. Zanim znajdziecie się na plaży, przejdziecie przez cudowny rezerwat przyrody, każda z uliczek prowadzi na inną plaże, ale to właśnie Anse Georgette jest najbardziej rajską plażą na Praslin.W rezerwacie jest też pole golfowe oraz punkt widokowy na inne małe wysepki Seszeli. Seszelskie plaże charakteryzują się malowniczymi skałami i turkusową wodą. Widoki jak z okładek biur podróży gwarantowane.
Kolejną rajską plażą, którą musicie zobaczyć jest zdecydowanie Anse Lazio, a przejdziecie do niej drogą np.z plaży Anse Georgette. Żeby nie było tak łatwo później droga zaczyna się przez prawdziwą dżunglę, warto więc zabrać wygodne buty na przebranie. Tu już nie trzeba rezerwować żadnego miejsca. Plaża jest na tyle szeroka, że można znaleźć dla siebie miejsce bez turystów.
Zdjęcie na palmie? Zapraszam na złote wybrzeże Cote d'or (Anse Volbert). Tu już jest trochę więcej turystów dlatego musiałam pokombinować ze zdjęciem :P Ciekawa jestem czy widzicie gdzie?
Na koniec plaża Anse Grande, tu już nie jest tak rajsko jak na wyżej wspomnianych plażach, ale dzieliło ją od apartamentu jedynie 2 minuty. Po całej wyspie Praslin poruszaliśmy się autobusem. To najlepszy sposób by zwiedzić wyspę dosłownie wzdłuż i wszerz oraz spędzić czas z tubylcami. Taksówką poruszaliśmy się głównie w momencie przewożenia walizek. Kierowcy autobusu nie wpuszczają osób z większym bagażem. Nie ma się co dziwić, autobusy nie należą do najnowszych, a podjazd momentami był pionowy, co mogłoby wpłynąć na bezpieczeństwo. Przejażdżka po wyspie gwarantuje wiele atrakcji wzdłuż tropikalnej dżungli. Egzotyczny klimat gwarantowany w 100%. Można też wynająć samochód, ale trzeba pamiętać, że na Seszelach jest ruch lewostronny.
Z ciekawostek: mieszkańcami Seszeli są Kreole - potomkowie kolonistów francuskich. Oprócz kolonii francuskiej była też tam kolonia angielska. Dlatego też porozumiesz się na Seszelach bez problemu po angielsku, francusku lub kreolsku :P W następnym wpisie przedstawię co zwiedzić na La Digue oraz Mahe. Do następnego.
Piękne miejsce :)
OdpowiedzUsuńJakie cudne zdjęcia, kolory i miejsce :) Ślicznie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńpiękne miejsce, sama chciałabym tam pojechać :) a opowiesz coś o swoim ślubie? dj czy zespół, jakie jedzenie, suknia i tak dalej? zawsze chętnie czytam posty o tej tematyce :)
OdpowiedzUsuńAleż malowniczo... ale przyznam, że bym się tam zanudził na dłużej niż 2 dni ;p
OdpowiedzUsuńCzyli przewodniki nie kłamią z tymi kolorami...
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten klimat. Świetne zdjęcia :) Laryngolog Lublin pozdrawia.
OdpowiedzUsuńteż chętnie bym poczytała o twoim ślubie. jak znalazłaś zespół na wesele, czy miałaś sesję w plenerze, ile wydaliście na zabawę?
OdpowiedzUsuńMalownicza sceneria.
OdpowiedzUsuńja na razie szukam dobrej restauracji na wesele, ale też się przymierzam do tego by zaplanować podróż poślubną do jakiegoś egzotycznego kraju :D
OdpowiedzUsuńRewelacyjny jest ten wpis
OdpowiedzUsuń