La Digue - wyspa na Seszelach mierząca jedynie 10km2. Idealna na odpoczynek i oczywiście na naszą podróż poślubną. Brak autobusów, samochodów, pociągów, a jedynym środkiem transportu jest rower. Wyspę zamieszkuje około 2 tys. osób co za tym idzie, zdecydowanie najlepsze miejsce na odpoczynek od zgiełku, hałasu. Jedyne co usłyszysz to szum morza i śpiew ptaków, jak w raju :)
ORGANIZACJA WYJAZDU
Na podróż poślubną wybraliśmy linię Qatar Airways z Warszawy Chopina z przesiadką w stolicy Kataru. Lot trwał łącznie 14 godzin, ale niestety nie było wówczas bezpośrednich połączeń między Polską a Seszelami (od listopada Air Seychelles otwiera bezpośrednie połączenie z Warszawy Chopina). Szczerze mogę polecić Qatar Airways, posiłki były bardzo smaczne, a podróż Dreamliner'ami z open barem jest bardzo wygodna i komfortowa. Na miejscu warto wypożyczyć samochód (35-45 Euro za dzień) lub poruszać się komunikacją miejską (bilet: 2 zł). Z lotniska w Mahe do centrum Victorii dostaliśmy się taksówką, koszt: 10km drogi ok. 120 zł - warto negocjować ceny. Hotele rezerwowaliśmy na booking.com, cena hotelu to średnio 300-400 zł za noc. Przed rezerwacją należy pamiętać, aby sprawdzić czy hotel jest certyfikowany (ze względu na Covid-19), wypełnić formularz oraz wykupić ubezpieczenie podróżne. 72 godziny przed wylotem należy wykonać test PCR. W Krakowie polecam Comarch Healthcare na lotnisku w Balicach - 320 zł/os, krótki czas oczekiwania. Wszystkie niezbędne informacje znajdziecie na stronie: tourism.gov.sc/covid-19-guidelines.
Ciężko mi opisać co dokładnie zwiedzić na La Digue bo wyspa jest tak mała, że siłą rzeczy będąc tu zwiedzicie ją wzdłuż i wszerz. Zobaczysz przyrodę jakiej nie ma w Europie, bogatą roślinność (w tym dżunglę), egzotyczne zwierzątka czy góry. Mimo swoich małych rozmiarów na wyspie każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jak już wspominałam wyżej, jedynym środkiem transportu są rowery, które średnio za dzień kosztują 60-70zł.
Na Seszelach żółwie są niemalże wszędzie, często grasują przy brzegu plaż, ale ciężko je zauważyć. Baaardzo wolno się poruszają, mają około 1m długości i żyją nawet do 300 lat. My znaleźliśmy 2 żółwie przy barze Bikini Bottom (żyją one na wolności). Natomiast większą ilość zobaczysz w rezerwacie w drodze do Anse Source d'Argent, ale są już one przywiezione specjalnie na potrzeby turystów. Można też kupić wycieczkę na wyspę Curieus Island, na której żyje ich najwięcej.
Na La Digue udało nam się zjeść najsmaczniej ze wszystkich 3 wysp seszelskich, na których byliśmy. Ryba w sosie kokosowym to coś co z pewnością Wam zasmakuje. Makaron z małymi rybkami też jest warty polecenia, a to wszystko prosto z Oceanu Indyjskiego.
Najpiękniejszą plażą w raju jest Anse Source d'Argent. Przy brzegu pływają duże kolorowe rybki, a z dalsza udało mi się nawet dostrzec delfiny. Na brzegu spotkasz, raki, kraby i małe ślimaczki na skałach. Wstęp do raju kosztuje 30zł od osoby.
Ostatnim przystankiem na Seszelach była wyspa Mahe. Gdyby nie fakt, że znajduje się tam lotnisko, pewnie byśmy się na niej nie znaleźli. Jest ładnie, ale to wszystko. Prawdziwy raj na Seszelach jest na wyspie La Digue, a na drugim miejscu na Praslin. Na Mahe znajduje się Victoria - stolica Seszeli, co ciekawe tubylcy bardzo zachwalają tą wyspę bo jest po prostu inna od pozostałych. Jest wiele restauracji, sklepów, ruch na ulicach. Przykładowo dla mieszkańca La Digue, gdzie jedynym środkiem transportu jest rower, Mahe jest dla niego wyspą modną, rozwiniętą, wizytówką Seszeli. Warto też wspomnieć, że w Victorii jest dużo uchodźców z Somalii, Indii. Przez co jednym z naszych posiłków był obiad w Indyjskiej restauracji. Nie polecam, dobre, ale zatrucie gwarantowane :P