Miał być spokojny, czterodniowy odpoczynek w Rzymie, a zaczęło się od nieprzyjemnego incydentu. Otóż nasz lot został przesunięty na następny dzień. Na początku informowano nas, że samolot spóźni się jedynie 1.5h, finalnie było dużo gorzej. Zaznaczę, że pierwszy raz spotkałam się z tak dużym opóźnieniem, a linia Wizzair tłumaczyła to brakiem załogi. Lot był z Krakowa i to jedyny plus całej tej historii, ponieważ nie musieliśmy spać w hotelu, który teoretycznie był zapewniany przez linię lotniczą. Opóźniony lot pociągnął za sobą szereg innych niepożądanych, problematycznych wydarzeń. Przepadły nam bilety autobusowe z lotniska Fiumicino do centrum Rzymu, pierwszy nocleg oraz wstęp do Koloseum (Forum Romanum i na wzgórze Palatyn). Z tym ostatnim ostatecznie nie było tak źle, ale o tym za chwilę.
Pierwszym punktem na naszej mapie po Rzymie było Koloseum. Amfiteatr powstał niemal 2000 lat temu, budowa trwała w latach 70-80 n.e. W wyniku całej feralnej sytuacji z opóźnionym lotem, mało brakowało, a nie dostalibyśmy się do środka. Bilety mieliśmy kupione na godzinę 12:45, a o godzinie 13:30 dopiero wystartowaliśmy z Krakowa, siłą rzeczy nie było szans na wejście o czasie. Udało nam się jednak zwiedzić ten zabytek w dniu następnym, dzięki przeoczeniu daty przez kontrolerów. Trochę szczęścia w nieszczęściu. Wstęp od osoby - € 18.
Jeżeli ktoś z Was planuje wycieczkę do Rzymu to koniecznie musi odwiedzić lodziarnię Gelateria Della Palma serwującą aż 150 smaków. Wybrałam 3 gałki: kinder bueno, straciatelle oraz pistacje. Nie ma to jak prawdziwe włoskie lody w Rzymie :)
Finalnie zabrakło nam właśnie tego jedynego dnia na zwiedzenie wnętrza Pantheonu. Jeżeli w środku wygląda tak samo imponująco jak z zewnątrz to jest czego żałować. Mam ogromną nadzieję, że wam się uda. Świątynia została ufundowana przez cesarza Hadriana w roku 125 n.e. Nieopodal Pantheonu znajduje się piękny most Ponte San Angelo.
Jest takie powiedzenie, że nie jest się prawdziwym Rzymianinem jeśli nie wypije się espresso i nie zje się cornetto, czyli z włoskiego rogalika. Naszą pierwszą kawiarnią była Caffè San Pietro, swoją drogą, gorącą czekoladę też mają bardzo dobrą. Jednak ranking kawiarni wygrywa Sant'Eustachio il Caffè na Piazza Navona - nie skłamię stwierdzeniem, że serwują tam najlepszą kawę jaką kiedykolwiek piłam.
Jeśli mowa o najlepszej kawie to pochwalę się też najsmaczniejszą pizzą, którą skosztowałam w restauracji Mamù Roma. Mateusz natomiast stwierdził, że zamówił najsmaczniejsze w swoim życiu spaghetti alla' carbonara. Trafiliśmy tu całkiem przypadkowo, bez żadnego polecenia.
Znaleźliśmy również klimatyczną restaurację Da Meo Patacca, w której wraz z tatą Mateusza zamówiliśmy makaron z lokalnym serem i orzechami, a drugim daniem było ravioli z truflami. Potrawy bardzo dobre, ale porcje wyjątkowo małe. Do całości wybraliśmy 5 letnie czerwone, półwytrawne wino.
Fontanna Di Trevi to mój ulubiony spot w Rzymie. Do tego klimatycznego miejsca przybywa tak wielu turystów, że zrobienie zdjęcia takiego jak poniżej graniczy z cudem. Czytałam, że najlepiej pojawić się tutaj około 8:00. Architektura baroku to mój ulubiony styl architektoniczny, jestem pewna, że i Wam się spodoba.
Watykan wraz z Bazyliką Św. Piotra zwiedziliśmy można by rzecz od A do Z. Niestety podczas naszego pobytu Papież Franciszek był w Belize. Aby wejść do Bazyliki zbudowanej niemal 500 lat temu, należy ustawić się w kolejce, która czasami zaczyna się już nawet na terenie Rzymu. Warto jednak przeczekać ten czas. Wstęp jest darmowy. W środku znajduje się między innymi grób Jana Pawła II oraz pierwszego papieża, św. Piotra, którego urna liczy już prawie 2000 lat.
Słynne schody hiszpańskie w Rzymie prowadzą z pl. Hiszpańskiego do kościoła Trinità dei Monti. Mają 138 stopni i należą do najdłuższych oraz najszerszych w Europie.
Dla wygodnych w ofercie Itaki są teraz pakiety z wycieczkami do Włoch - przelot, transfer, hotel i ubezpieczenie. Zachęcam do zapoznania się z ofertą klikając w poniższy link: